Dolecieliśmy. Jako
pierwsza z rodziny wyszłam z samolotu i czekałam na nich. Oczywiście doszli po
chwili. Wzięliśmy bagaże i pojechaliśmy prosto do nowego domu. Dom, jak dom,
duży, obok stojący pojemnym garażem, przynajmniej na trzy samochody. I jakimiś
kwiatkami przed budynkiem, myślę, że za domem też będzie jakiś taras.
Otworzyłam zamki, kluczami, które podała mi mama i nogą otworzyłam drzwi.
Przedpokój jak przedpokój, kuchnia, salon, gabinet, łazienka, drzwi do garażu i
schody. Pobiegłam z impetem na górę. Otworzyłam żółte drzwi i magia tego
miejsca mnie zupełnie olśniła :
Nie jest specjalnie duży, ale jest
prześliczny. Położyłam walizki, obok garderoby.
- I jak
ci się podoba?- Zapytała mama.
- bardzo
ładny, jak dla wiecznej nastolatki, jest
przepiękny – przytuliłam ją.
- To się
cieszę. – pokiwałam głową – rozpakuj się – uśmiechnęła się i wyszła. Weszłam do
garderoby i zaczęłam wypakowywać ubrania i buty, przebierając się od razu w coś
lekkiego. No i muzyka na fula.
*
Następnego dnia dopiero, gdy otworzyłam oczy,
pomyślałam… no właśnie, a jak ludzie mnie przyjmą w szkole, gdy dowiedzą się,
że jestem wampirem? Na to, pytanie jednak nie znałam odpowiedzi, ale frustrowało
mnie do czasu, gdy weszłam garderob ubrałam się ładnie :
I pojechałam do szkoły, z lekkim stresem, ale
pomyślałam ogarnij się dziewczyno, masz
pięćset dwadzieścia osiem lat i ty Sobie nie poradzisz?!
Zaparkowałam na jakimś wolnym miejscu, ubrałam okulary,
bo strasznie oczy zaczęły mnie palić, jestem w nowym miejscu, mój organizm musi
się przyzwyczaić do krwi tych nowych ludzi. Ubrałam na uszy słuchawki.
Niektórzy się tak na mnie dziwnie patrzyli, myślę, że wieść o tym, że wampir
przyjechał do miasta szybko się rozniosła. Pobiegłam do sekretariatu po plan
lekcji, bo usłyszałam dźwięk dzwonka. Pierwsze matematyka, super.
Bez
problemu znalazłam klasę, usiadłam na wyznaczony miejscu, oparłam się o rękę i
zaczęłam rozglądać jak dookoła. Mój wzrok skupił się na jednej dziewczynie –
Gotce, która patrzyła na mnie, ale tak jakoś… przyjemnie, nie to co reszta…
ona… emanowała szczęściem.
- Panno
Taylor?- odezwał się nauczyciel.
-
Dwanaście – uśmiechnęłam się – wyszło mi dwanaście…
-
Dziękuje – zaśmiał się i wrócił do lekcji.
*
Po lekcji poszłam prosto do wyznaczonej szafki.
Otworzyłam ją i włożyłam książki.
- Panna
Taylor – odezwał się ktoś za mną, odwróciłam się. Nie pachniał jak człowiek,
pachniał jak jakiś pies…Otworzyłam umysł i zaczęłam czytać jego myśli.
- Witam
panie…- zamyśliłam się – wilczku?- uśmiechnęłam się i minęłam go.
- czyli
to prawda?- Zapytał i zatrzymał mnie – to, że jesteś wampirem.- szepnął, gdy
spojrzałam na niego.
- Mhmm…-
wyminęłam go znowu – skąd znasz moje nazwisko?- Zapytała, wiedząc, że podąża za
mną jak cień.
- Cała
szkoła o Tobie mówi – zaśmiał się. Spojrzałam na niego.
-
poruszające – weszłam do klasy, w której mam teraz fizykę.- dużo umiem, ale
jeszcze nie wiem o wszystkim – odpowiedziałam mu na pytanie, które szybko zadał – wiesz, to jest
moje pierwsze liceum, w poprzednim mieście skąd przyjechaliśmy to tam dopiero
zaczęłam chodzić do szkoły…- usiadłam do ławki.
- Jasne…-
zaśmiał się, znowu. Zawtórowałam mu.
______________________________________________________________
Przyp. aut. Może zacznę od tego, że smutno mi iż nikt nie komentuje oto własnie tego co tu pisze ;c Po drugie, jak widać zamieszczam obrazki - nie lubię opisywać - nie specjalnie mi to wychodzi, ale fajnie jakbyście mieli wyobrażenie. Po trzecie, ja wiem, że trochę przynudzam aczkolwiek sytuacja musi się rozkręcić :D dziękuje, dobranoc ^^
Jak ci smutno, to piszę;). Z pierwszego wpisu wnioskuję, że sporo w tym miasteczku nieludzi, ale tak chyba jest w całej Ameryce(zmierzch, pamiętniki wampirów, monster high:). Zapowiada się fajnie. Masz super styl pisania, taki niby bez opisów itd. ale się miło czyta. Pisz tak dalej, a jakbyś chciała to odwiedź mojego bloga(tematyka troszę inna, ale może się spodoba): www.minnemay.webnode.com
OdpowiedzUsuń