Fizykę jakoś przetrwałam, ale gdy zobaczyłam na
moim planie napisany wf to przeraziłam się. Usiadłam w kącie przy szafce,
wszystkie dziewczyny dziwnie na mnie patrzyły. Przebrałam się w zwykłą biała
bokserkę i spodenki. Związałam włosy w kucyk, założyłam na uszy słuchawki i
wyszłam na podwórku, gdzie dzisiejszy wf się odbywał.
-
Biegamy!-Krzyknęła nauczycielka. Uśmiechnęłam się i zaczęłam truchtać. Chwilę
później ściągnęłam słuchawki, bo zainteresowały mnie myśli tych wszystkich…
ludków. Obok ćwiczyli futboliści. Jeden przyjrzał mi się badawczo. Miał na ręku
charakterystyczny pierścień z drugiej grupy wampirów. Zaśmiałam się.- A więc
wampiry dzielą się na różne gatunki. Te, które świecą w słońcu, mają jeden dar
i da się je bardzo łatwo zabić, gdyby miały styczność z innym wampirem lub
wilkołakiem, druga grupa to jest taka, która pali się na słońcu – ale znaleźli
na to sposób, biżuteria, którą noszą jest zaczarowana i dlatego nie płoną. Potrafią
innym modyfikować pamięć, ale musi się żywić krwią ludzką, żeby być dosyć
silną, źle działa na nich werbena. Umierają
od wbicia kołka w serce, chociaż czym bardziej starszy wampir tym go trudniej
zabić tym kołkiem, bo on jej już tak jakby bardziej silniejszy. Ja jestem na „
wyginięciu „ – tak mnie przynajmniej ochrzcił wiele lat temu mój dobry
przyjaciel – Harry, jesteśmy nadpobudliwi, nie palimy się na słońcu, widzimy
się w lustrach, ale jest jeden mały szczegół, który tak naprawdę dzieli nas od
ludzi. Pijemy tylko i wyłącznie ludzką krew, ale co gorsza, my się nie
zakochujemy, nie mamy takiego uczucia, możemy lubić, nienawidzić, ale nie
kochać. Uśmiechnęłam się do niego i podniosłam rękę, by pomachać mu wesoło. On
także się zaśmiał i spojrzał na swój pierścień. Nauczycielka krzyknęła, że
możemy się już zbierać. Przebrałam się szybko, omijając dziewczyny i wyszłam na
korytarz. Stanęłam przy szafce i otworzyłam ją mocno. Dopiero po chwili
usłyszałam jak ktoś obok uderza o ziemię i mówi au. Spojrzałam na niego. Człowiek. Zobaczyłam na jego czole strużkę
krwi. Zrobiłam duże oczy i zakryłam nos.
-
Przepraszam – zaczęłam mówić piskliwym głosem. Poczułam jak moja twarz się
zmienia, jak mój organizm poczuł krew i chce jej spróbować, z trudem się
powstrzymywałam.- Przepraszam – odwróciłam się i trafiłam na owego chłopaka,
który przyglądał mi się na boisku. Owego wampira.- Pomóż mi – szepnęłam i
odkryłam twarz. Pociągnął mnie za rękę i wybiegliśmy ze szkoły. Usiadł ze mną
na murku i uśmiechnął się do mnie.
- Mam
na imię Nathan – powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego. W jego oczy, w
niebieskie duże oczy. Poczułam się jakbym go znała, tak bardzo dobrze, jednak
nie pamiętam. Po policzkach z niewiadomych powodów pociekły mi łzy. Westchnęła,
twarz już zmieniła mi się na ludzką, jednak cały czas czułam w sobie gniew i
chęć zabicia tego młodego chłopca.
- Ej,
nie płacz – powiedział spokojnie, chociaż w jego głosie można było usłyszeć
nutkę zdenerwowania.
-
Idź, nie interesuj się mną. Po prostu odejdź – mruknęłam. Objął mnie lekko,
jednak jak wyrwałam mu się, chyba trochę za mocno, bo powiedział ciche au… On powiedział au… - Nie jesteś wampirem – szepnęłam i spojrzałam raz jeszcze w
jego błękitne oczy.
- Jestem
człowiekiem, a ten którego uderzyłaś jest moim bratem – zaśmiał się.
- A
pierścień?- Zdziwiłam się.
-
Rodzinny…- odwrócił wzrok. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę, po czym
wstałam i zaczęłam iść przed siebie. – Czekaj…
Odwróciłam się by spojrzeć na niego.
- Jestem
Victoria…- i poszłam dalej.
*
Mama trochę się zdziwiła gdy zobaczyła mnie o tej
porze w domu. Wytłumaczyłam jej wszystko, jednak patrzyła na mnie dosyć
dziwnie, jakby mi nie wierzyła. Dlatego pobiegłam do pokoju, przebrałam się w
inne ciuchy bo te nasiąknęły zapachem krwi. Wybrałam :
Przeczesałam ręką włosy i wybiegłam z domu z
trzaśnięciem drzwi. Czułam na sobie wzrok mojej mamy, jednak próbowałam nie
zwracać na to uwagi. Odruchowo kopnęłam z całej siły w płot i pobiegłam, jak
najszybciej mogłam.
*
Biegałam z dobre kilka godzin, po czym, ukradłam
kilka worków z krwią ze szpitala, wypiłam oczywiście wszystkie, siadając w
stoliku w kawiarni, a co tam niech wszyscy wiedza kim jestem. Pełna energii
wróciłam do szkoły, miałam ochotę przeprosić tego chłopaka, brata Nathana.
Usiadłam na murku, podwinęłam nogi i czekałam jakieś pięć minut, aż on i Nathan
wyjdą ze szkoły. Wstałam szybko i podeszłam do nich.
-
Ee…- zaczęłam niepewnie – chciałam cię przeprosić, jestem w nowym miejscu i nie
jestem w stanie się przyzwyczaić – powiedziałam.
-
Jestem Dorian – wyciągnął rękę. Oo, jeszcze nikt mnie tak radośnie nie powitał,
jestem w szoku.
-
Victoria– zaśmiałam się i uścisnęłam lekko jego dłoń.- To, do jutra –
uśmiechnęłam się, obróciłam się na pięcie i uciekłam, nie chciałam żeby
ktokolwiek mnie zatrzymywał. Usłyszałam tylko za sobą „wow”.